Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Infantka tom I 078.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

miecku i łatwiej się wyrażał niż po polsku, więc, zdaniem Barwinka, Polakiem być nie mógł.
Piątego dnia pobytu owego zagadkowego podróżnego w gospodzie pod białym koniem, zdziwił się niepomału gospodarz, gdy zrana ujrzał znanego sobie z widzenia rotmistrza Bielińskiego, przychodzącego i zapytującego wprost o Niemeczkowskiego.
Trafił z tym zapytaniem na samego Barwinka, który nizko się pokłoniwszy, skorzystał ze zręczności i spytał.
— My tu mamy tylko Rittera von Nemetsch! miałżeby to być Polak Niemeczkowski?
Bieliński się rozśmiał głośno.
— A juści nie kto inny jest, tylko szlachcic polski, Niemeczkowski.
— No, proszę! — odparł Barwinek — a języka rodzonego tak zapomniał!!
— Ba! — zawołał Bieliński — co za dziw, gdy może przez te lat dwadzieścia i kilka, jak Niemcom i cesarzowi służył, nie wiem czy go raz w rok przy świętej spowiedzi używał!!
Zapisał to sobie Barwinek w pamięci i z tem większą ciekawością przypatrywał się gościowi swemu.
Rotmistrz tego dnia poszedł szukać dawnego znajomego aż do izby na strychu, i tam się między niemi zawiązała następująca rozmowa.
Niemeczkowski z początku mówił ciężko i po-