Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Infantka tom I 065.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

z prawdziwie apostolską gorliwością służył braciom, o których inni nie dbali.
Zdawało się Talwoszowi, iż mu chyba Opatrzność zesłała w tej chwili tak świętego człowieka i pochwycił rękę jego, całując ją radośnie.
— A dokąd to? — zapytał wikary.
— Żebymże wiedział! — odparł Litwin, odprowadzając nieco księdza na stronę. — Wy może ojcze kochany, powiecie mi, dokąd iść. Wam się ja zwierzyć mogę. Królewna mnie posyła! Nie mamy ani grosza w domu... biedna pani srebra mi potajemnie zastawić kazała w miejscu bezpiecznem. Sam nie wiem dokąd udać się z niemi.
Ksiądz Stępek podniósł ogromne swe ręce do góry.
— Królewna! potrzebuje srebra zastawiać aby chleba kupić? Królewna! — zawołał przejęty i przestraszony. — Możeż to być! O! dopuście Boży! za grzechy ojców, niewinna ofiara! A dworki chodzą w łańcuchach i jeżdżą w kolebkach wyzłacanych a wszetecznicy pieniędzmi sypią siejąc grzech i zgorszenie.
Podniósł oczy, które mu łzami zaszły, ku niebu.
— Ojcze mój — przerwał Talwosz — na miłość Bożą, nie mam chwili do stracenia, radź jeśli możesz lub dozwól mi iść, bo na mnie czekają z powrotem.
Zamyślił się duchowny, wodząc oczyma do-