Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Infantka tom I 059.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

wałek sukna znajdziesz tu w kątku. Zawiń aby nikt nie widział. A! wstyd mi wielki.
— Miłościwa pani — odezwał się nareście Talwosz — tymby się wstydzić trzeba, co was do tego przywiedli.
Pójdę zaraz na miasto, żydów się boję, znajdę może poczciwego mieszczanina.
— Umów się proszę aby to nie przepadło — dodała królewna głosem drżącym.
Żal chwycił ją za serce, gdy ujrzała Talwosza kilka mis i kubków zawijającego i wybuchnęła:
— A! Zajączkowskiej, którąm wzięła prawie bez koszuli, nie zbywa dziś na niczem w Witowie.
Płacz mówić jej nie dał. Talwosz pośpiesznie zawinąwszy srebra, stał już gotowy do wyjścia.
— Referendarz Czarnkowski pewnie przybędzie — rzekł, chcąc dodać odwagi strapionej — niech wasza miłość nie lęka się o przyszłość, o srebrach żywa dusza wiedzieć nie będzie. Lada chwila z królem też pewnie się widzieć będzie można, a on opatrzyć musi.
— Daj to Boże, bo się siły wyczerpują — szepnęła oczy ocierając królewna. — Idź, mój Talwoszu, spraw się jak należy, a nie opuszczajcie wy mnie, których już tylko garstka pozostała wiernych.