Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Infantka tom I 029.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Z czemże przychodzisz od królewnej? — zapytał, zbliżając się Karwicki.
— Z czem ja przychodzę? — odparła kobieta z odcieniem szyderstwa — zapytaj raczej po co? bo od nas nie ma co przynieść, chyba łzy. Królewna niespokojna biedaczka, nie wspomnieliście królowi o niej?
— Nie było przystępu do niego! — odparł smutnie Karwicki.
Kobieta rozpaczliwie się poruszyła.
— A! mój Boże! mój Boże! — poczęła narzekać. — król o niej zapomniał, a u was na wszystkiem zbywa, panie oboźny. Na wieczerzę trzeba było wyprosić u kupców bez pieniędzy, bo zapłacić nie ma czem.
Królewnaby ochotnie ostatek sreber zastawiła, ale tu na nas tyle oczów patrzy, dla czci królewskiego domu nie godzi się, więc woli głodem przymrzeć. Nikt nad nami litości nie ma. Co zawiniła ta biedna królewna nasza, iż jej król bratem a ojcem, i opiekunem, jak powinien, być nie chce, że się nieprzyjacielem stał?
— A! Nie mówcie tego — przerwał nagle Karwicki. — Nie godzi się. Serca on dla siostry nie stracił, źli tylko ludzie sprawili, iż żal do niej ma.
— Królewna winna żal mieć do niego daleko większy, bo jej się krzywda działa i dzieje — zawołała posłanka.
Dokoła głoszą, że król dla morowego po-