Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Infantka tom II 192.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

czyński — chcesz się bić ze mną, zgoda! Nikomum nie odmawiał, ani tobie też ustąpię. Daj mi zbroję wdziać i druha do boju poszukać.
Potrzebuję tyle czasu, abym na Podwale do domu się dostał, zbroję na siebie wdział. Jesteś uzbrojony, ja nie.
Zborowski rwał się ciągle i kilka razy za miecz chwytał, którego dobycia na zamku pod bytność króla śmiercią karało prawo. Ledwie go przyjaciele mogli pohamować.
— Daj mi się uzbroić! staję! — wołał Tęczyński, któremu drzwi zastępowano.
Ledwie nieledwie zmuszono Zborowskiego, aby niechętnie podawszy Tęczyńskiemu rękę, puścił go do domu.
— Śpiesz, bo mnie gniew i złość spali! — wołał za odchodzącym.
Zdawała się rzecz cała ubitą i na dobrą wprowadzona drogę, szło tylko o to, aby Zborowskiego strzymać, ukoić do czasu i nie dać mu wrzeszczeć, bo wołanie jego aż do izby senatorskiej dochodziło.
Zaledwie go posadzono, zrywał się, klął, wściekał i łajał; na ławie usiedzieć nie mogąc, biegał po izbie, w której go trzymano, ażby Tęczyński z domu dosyć oddalonego na Podwalu powrócił.
Każda chwila upływająca na oczekiwaniu coraz go na nowo rozjątrzała. Zdawało mu się,