Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Infantka tom II 177.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

złudzić, ale dwór jej dał zupełnie obałamucić. Panie wszystkie prorokowały ożenienie i szczęście wielkie.
Anna uśmiechała się milcząca.
Czasem ją ostrzegało to co przeżyła, iż łudzić się nie powinna była, ale marzenie zbyt było słodkiem, aby mu się nie poddać.
Donoszono jej skrzętnie o wszystkiem, co mogło dowieść, iż Henryk się nią zajmował, krajczyna nie wątpiła, że musi się żenić. Wielu panów senatorów było tego najmocniejszego przekonania. Stał przecie gdzieś ten warunek w podpisanych zobowiązaniach.
Po weselu u Zborowskich król powróciwszy na zamek, pod pozorem wielkiego znużenia natychmiast panów polskich odprawił, nawet Tęczyńskiego, Francuzi z nim pozostali sami; był to moment dla nich, w którym dopiero się rozpasać i usta śmiało otworzyć mogli.
O obrzędzie hołdu w Rynku niewiele się dało mówić: był świetny i nużący; zato wesele wcale różne od francuzkich, o wiele rubaszniejsze, dziwiło razem i śmieszyło.
Stroje pań podstarzałych wedle krajowej mody, niektóre czółka wysadzane jeszcze z XV. wieku pochodzące, suknie kosztowne nie teraźniejszym krojem, wszystko aż do form tańca i muzyki dla Francuzów dziwacznem i śmiesznem się wydawało.