Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Infantka tom II 158.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Do mnie? od kogo? — przerwała dumnie Dosia.
— A! nie marszczcie brwi tak groźno! Cześć wam to przynosi — zawołał Mago. — Król sam rozmiłowany jest w was.
— Czy to żart zapustny? — odparła Zagłobianka.
— Nie, najrzetelniejsza prawda! Gdym odchodził szepnął mi, abym przy podanej zręczności odniósł wam westchnienia od niego.
— A was wybrał za posła, was co śmiech nie westchnienia nosić zwykliście?
— Jak gdyby westchnienie w radość i szczęście się zmienić nie mogło? — rzekł Mago śpiesznie. — Mnie zlecono tylko odnieść, że jesteście bosko piękna, czy równie okrutna?
— Zgadliście — rozśmiała się Dosia — mężczyźnie nie wierzę żadnemu.
— Ani królowi?
— Mniej niż innym! bo dla nich ludzie zabawkami.
Włoch więcej mówić nie mógł.
Po obiedzie trwała jeszcze rozmowa ożywiona bardzo z godzinę, a królewna z początku dosyć milcząca, powoli tak jakoś dała się Włochowi ożywić, iż z ust jej uśmiech nie schodził.
Mago, który może nie bez przyczyny przypisywał to częstemu przypominaniu Henryka i zręcznemu prześladowaniu królewnej, nie prze-