Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Infantka tom II 012.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

królowi, teraz sama się czuła tu pierwszą i nie ustępowała nikomu.
Jednego poranku jesiennego przybył ksiądz Staroźrebski jak zwykle na zamek i zdziwił się mocno widząc, że podwórca część zajmowały powyciągane z szop wozy, paki i skrzynie; że tuż w improwizowanej kuźni konie przekowywano, a ludzi mnóstwo kręciło się pośpieszając tak jakby im bardzo było pilno.
Wyglądało to na przygotowanie do podróży. Biskup o żadnej nie wiedział.
Talwosz, którego w niedostatku innego tytułu nazywano sekretarzem królewnej, stał właśnie wydając rozkazy; biskup, wysiadłszy z kolebki, powołał go do siebie.
— Cóż się to tak przygotowujecie? — zapytał — co się u was dzieje?
— Królewna wydała rozkazy, aby się gotowano do podróży — odparł sucho Talwosz.
— Gdzie? dokąd? do jakiej? — żywo przerwał biskup — ale ja o niczem nie wiem! Na rany pańskie! Ja tu przecie stróżem jestem!
Litwin słuchał obojętnie księdza biskupa i rzekł również zimno.
— Ja spełniam co mi przykazano, do mnie nie należy więcej nad to.
— Ale dokądże jechać myślicie? — zawołał biskup coraz bardziej poruszony.
Talwosz ruszył ramionami.