Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Infantka tom III 208.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

postawić, aby cisnących się tam nie dopuszczała.
Hamowano ciżbę tem, iż królewna na zamku była i ją poszanować należało.
Jedno to imię teraz cokolwiek mogło rozbroić. Ci co się do zamku dostać nie mogli, oblegali go zewnątrz, nie chcąc i nie dając się rozproszyć.
Talwosz znajomy wszystkim, sam jeden się na zamek dostać potrafił.
Na górze zastał królewnę z dworem modlącą się. Koniecki uspokoił tem, że Anna wiadomość o ucieczce przyjęła nie okazując wielkiego żalu, a troszczyła się o to tylko, aby Francuzom krzywdy nie czyniono.
Ochmistrz, nie zbyt bystrego umysłu człowiek, domyślał się z tego, iż królewna może zawczasu wtajemniczona, o ucieczce wiedziała.
Litwin więc nie miał tu co robić i zszedł na dół, gdy Konrat, jeden z tych dwu, których posłał po lekarza dla Doroty, nadbiegł zdyszany i porwał go za rękę.
— Doktora nie napytałem nigdzie — krzyknął do Talwosza — ale bodaj go już nie będzie potrzeba.
Byłem tam, aby wam oznajmić iż żadnego nie znalazłem, a trafiłem na to, gdy ta twoja dziewka, właśnie czyjąś szpadę porwawszy