Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Infantka tom III 173.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

inni w Bastylli już lub w ucieczce. Nie obawiam się nikogo, mogę czekać.
Uspokoił się Krassowski.
— A! tak! — zawołał z zapałem — czekaj królu mój, najpiękniejszy orszak Polaków będzie ci towarzyszył, zyskasz ich miłość, nie czyń im sromu.
Henryk śmiać się zaczął znowu.
— Proszęż cię — przerwał — jak ja, śmiej się z tego... niema w tem sensu co ludzie plotą!
Od króla rozgorączkowany karzeł biegł prosto do królewnej. Obawiał się, aby do niej nie doszła wiadomość ta o zamyślanej ucieczce, śpieszył uspokoić Annę.
Był tu pożądanym bardzo gościem, bo u królewnej łaknęli wszyscy wieści, a nikt nie przychodził, czuła się opuszczoną. Kto żył, około króla i jego dworu szukał lepszego obeznania się z położeniem.
Wszystkie panie i sama Anna wyszła do Krassowskiego, który ledwie dyszał ze zmęczenia.
— Wprost przychodzę od króla — począł żywo. — Niegodziwi ludzie rozpuścili już wieść, jakoby król uchodzić zamyślał, nie czekając zezwolenia na podróż od panów senatorów. Ale Henryk mój śmieje się z tego i ani myśli się ztąd ruszać. To są potwarze.