Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Infantka tom III 153.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

kać na ich pozwolenie nie może. Należy obmyśleć środki ucieczki... zwróciłem się o to do was. Kapitan Larchant wam pomoże.
Z natężoną uwagą słuchał w początkach Sederyn, ale zrozumiawszy o co szło, zbladł jak trup, ręce podniósł, pochwycił się za głowę — milczał długo.
Villequier zląkł się tego milczenia.
— Panie Sederynie — zawołał — mów, nie mam czasu do stracenia. Król rachował na was.
Sederyn bełkotać zaczął — potniał i czoło ocierał.
— Panie hrabio — rzekł głosem zadławionym — panie hrabio, jestem cały oddany królowi, ale... znam Polaków i Polskę. Ważyć muszę nietylko mój majątek, wszystko co mam, ale zarazem życie, gardło.
Jeżeli król potajemnie uciecze, ci co mu pomogą będą najsurowiej sądzeni.
Na p. Villequier nie robiło to wrażenia.
— Rzecz naturalna — rzekł obojętnie — iż życie swe ratować musisz, to wasza sprawa! Co się tyczy majątku, straty wam król francuzki potrafi nagrodzić i zapłaci za polskiego króla.
Pomimo tego uspokajającego zapewnienia, Sederyn nie przestawał pot ocierać i stękać cicho. Zapatrzył się w podłogę.
— Tak prędko — zawołał — urządzić rzecz tak trudną!