Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Infantka tom III 049.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Wolę tam kądziel prząść niż tu być na potwarze i posądzenia wystawioną — zawołała.
Tak się rozeszli, ale Talwosz się nie uspokoił. Ponieważ codzień chodził wieczorami do królewnej, której donosił o tem co słyszał i rozkazy od niej odbierał, pierwszego dnia zaraz zapytał o Dorotę.
Królewna Anna zasępiła się.
— Prawda to jest, że się jakiś stryj o nią upomina, a co gorzej, że ona sama się temu nie opiera, aby z nim jechać, ale mnie ona tak potrzebna.
Przeszła się po komnacie królewna i dodała cicho.
— Od czasu jak mnie tak niepoczciwie oszukano z tą Hanną Zajączkowską, nikomu już nie wierzę.
Nie wiem czemu ona mi na myśl przychodzi, ale Dosia była bardzo stateczną.
— Panna Dorota — odważył się szepnąć Talwosz — od przybycia Francuzów bardzo się nam jakoś zmieniła.
Anna odwróciła się do niego.
— Nie sądzę — rzekła żywo — ja jej zmuszoną jestem używać często, aby wiedzieć co się tam dzieje. Jeżeli kto winien, to ja co ją narażam, ale dla tej francuszczyzny niema się kim posłużyć, a ona sobie z nią doskonale rady daje.