Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Infantka tom III 031.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

musiałem kazać króla, tak mi go szpetnie ktoś z rana nabazgrał na ścianie. I żeby się nikt nie omylił, dopisał mu Gaweńskiego i koronę sążnistą z oślemi uszami włożył na głowę.
— Moi ludzie — przerwał Kaczer — ledwie wychodzącego od Sederyna napiłego Francuza czeladzi z rąk wyrwali, bo goniła go i chciała wybatożyć. Codzień się to po ulicach trafia.
— Sederynowi nie zazdroszczę — dodał inny mieszczanin. — Bądź co bądź, panowanie to Francuzów kiedyś się skończy, a nie będzie długie, widzi mi się, tymczasem on cały się im oddał.
— Dla miłego grosza — dodał Kaczer. — On tylko o zarobek dba; zdaje mi się, że rodzonego ojcaby przehandlował, gdyby na nim mógł zarobić.
Talwosz słuchał chwilę.
— Dekret więc jutro posłyszymy — rzekł ławnik — ciekawym! Pani Wapowska ma przyjaciół wielu.
Prezentowała zwłoki tak długo, że i obojętni ludzie żal w sobie poczuli, będzie larum nie małe, jeżeli kary przykładnej nie wymierzy.
— Śmiercią powinien karany być — odparł Kaczer — ubił niewinnego człowieka, gdzie? na zamku, a prawo gardłem za dobycie miecza przy królu karze.