Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Hrabina Kosel tom 2 068.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

sel wyśliznęła się zręcznie i wraz z Zakliką rzuciła w małą boczną uliczkę.
Poza sobą słyszeli zmieszane głosy, tłumnie cisnące się fale ludu, i krzyki i nawoływania żołnierzy... Zaklika ściskał w ręku pistolet który pod płaszczem trzymał, Cosel biegła przed nim żywo. Coraz mniéj wyraźna ścigała ich wrzawa, która się zmieniła w jakieś mruczenie i szum głuchy... Na sąsiednich większych ulicach przebiegały konne patrole, powozy i jeźdzcy przelatywali je żywo, znając jednak najmniejszy zakąt miasta i Zaklika mógł bezpiecznie przeprowadzić Cosel do bramy miasta.
Na nieszczęście nim do niéj dojść mogli, przyszedł rozkaz z zamku ażeby wrota wszystkie pozamykać i żadnéj nie wypuszczać kobiety... Na drodze już usłyszeli o tém rozmawiające panie, które wyjechać chciały, a którym nie dozwolono z miasta się ruszyć do jutra. Zaklika zasłyszawszy to pobiegł do nich i spytał czy ten rozkaz stosował się także do mężczyzn.
— A! nie — zawołała jakaś rezolutna pani śmiejąc się — królowi tancerek pewnie zabrakło, więc nas tu chcą gwałtem na noc zatrzymać.
Cosel zmieniwszy płaszcz swój znowu czarną stroną, dotąd dosyć się szczęśliwie w cieniu domów potrafiła przesuwać; daléj jednak niesposób było w tym stroju iść, gdyż kobiét niepuszczano, a twarz i postawa Cosel nazbyt znane były: każdy oficer mógł się jéj domyśléć.
Zaklika któremu każda chwila wydawała się wiekiem, pociągnął za sobą Cosel do Lehmanna. Zabawa w zamku ręczyła za to iż tam teraz pusto było, w istocie stary bankier sam siedział ze swą rodziną, gdy weszli pocichu i Zaklika zażądał co najprędzéj jakiegokolwiek ubioru męzkiego dla Cosel.
Lehmann pochwycił co miał pod ręką: płaszcz czarny i trójgraniasty kapelusz nie pierwszéj mody. Z mimowolnym pełnym boleści uśmiechem jakimś, hrabina narzuciła na siebie te suknie... Lehmann blady wypuścił ich tylnemi drzwiami... U wrót które zdala już widać było parą latarni oświecone, stało mnóstwo żołnierstwa, trabantów kilku na koniach, oficerowie pozsiadawszy z nich przechadzali się wzdłuż drogi.