Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Hrabina Kosel tom 2 043.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

To mówiąc Glasenappowa pochyliła się naprzód, obejrzała ostrożnie, palec położyła na ustach.
— Król się nam zmienia — szepnęła — znaliśmy go jako bardzo dobrego pana: staje się srogim i okrutnym.
Cosel spojrzała na nią.
— Tak względem mnie nie jest...
— O! to bardzo naturalne: wielka miłość nigdy się inaczéj nie kończy — mówiła daléj Glasenapp — ale słyszałaś o Jabłonowskim?
— O nikim nie słyszę, bo nikogo nie widzę — odezwała się Cosel.
— Wiész przecie ile król winien był hetmanowi, ile wojewodzie ruskiemu, który hetmana skłonił na stronę króla; a wiesz gdzie dziś ruski wojewoda?
Cosel spojrzała zdumiona.
— Książe wojewoda siedzi w pokoju Beichlinga na Königsteinie. Wzięto go z Warszawy z tego samego mieszkania, w którém ojca namówił na stronę naszą i w rocznicę dnia gdy wyjeżdżali Kurfirsta witać na granicy.
— Byćże to może! — zawołała Cosel.
— Tak i jabym spytała może niedawno, czyż to być może — mówiła daléj przybyła — a dziś powiadam że możliwe wszystko.
— Cóż zawinił wojewoda?
— Mówią, nie wiem, że tam na jakimś zjeździe tych pogolonych głów polskich, właśnie gdy król brał Denhoffowę wystąpił jawnie przeciwko niemu za to że im żony zabiéra, że mieszka publicznie z cudzemi, że kraj psuje: że to zbrodnia stanu!
Zbrodnia stanu! — śmiejąc się i plaszcząc w ręce wołała Glasenappowa — a! nieoszacowany Jabłonowski. Mówią że tym sposobem na Leszczyńskiego nawracał, iż im przynajmniéj żony całe zostawi. Królowi najgorzéj to dopiekało, że mu Denhoffowę, chciał wyrwać. Szpiegowano Jabłonowskiego tak, że tam jakieś listy poprzejmowano, jakiegoś pisarza wzięto na konfessaty, jakieś papiery poznajdowano w domu i król bez ceremonii, bez sądu Jabłonowskiego na Königstein wywieźć kazał.