Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Hrabina Kosel tom 2 029.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

ka straż pełnił u drzwi. Montargon i la Hage[1] zjawili się przed nim, prosząc aby ich zameldował hrabinie, którą spotkawszy w drodze przypadkiem, radziby jéj złożyć uszanowanie.
Piérwszy z nich znajomym jéj nawet nie był. Zdziwiła się niepomału hrabina, gdy jéj Zaklika to oświadczył, nawykła od niejakiego czasu do tego iż wszyscy od niéj stronili. Na myśl jéj nie przyszło żadne niebezpieczeństwo, kazała prosić.
La Hage[2] był człowiek grzeczny i z dworem obyty, umiał się znaleźć.
Hrabina Anna pomimo niepokoju i serca ucisku nawykła do poskramiania swych uczuć, usiłowała odegrać rolę spokojnéj a nawet wesołéj. Przyjęła oficerów grzecznie, uprzejmie bardzo, aże pora obiadowa się zbliżała, prosiła ich na skromny swój posiłek podróżny.
W czasie obiadu rozmowa szła dość swobodnie, ku końcowi Montargon który swe posłannictwo miał na sercu, począł opowiadać o Warszawie, o tém, o owém i zwrócił się do hrabinéj:
— Zdaje mi się — rzekł — że pani się niepotrzebnie w podróż tę wybrała. O ile my wiemy, król mocno zajęty i bodaj czy go to nie oburzy i nie rozgniewa. Możesz pani być wystawioną na nieprzyjemności.
Cosel na te słowa zmarszczyła brwi, cofnęła się z krzesłem od stołu.
— Jakto? pan! pan mi będziesz dawał rady? pan masz lepiéj znać króla nademnie i moje położenie i to co mi czynić wypada?
Zmieszał się Montargon.
— Pani daruje — wybąknął.
— Nie daruję panu tego — zawołała Cosel — bo to jest i niezręczność i niegrzeczność. Dajże mi waćpan pokój z radami, których ja od niego nie potrzebuję.
Montargon pobladł, skrzywił usta.
— Odemnie pani hrabina w istocie anibyś mogła rad potrzebować, anibyś ich powinna słuchać; ale gdybym miał polecenie od króla J. M.
— Od króla? — zawołała Cosel.

— Tak jest.

  1. Przypis własny Wikiźródeł Błąd w druku; powinno być – Haye.
  2. Przypis własny Wikiźródeł Błąd w druku; powinno być – Haye.