Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Hrabina Kosel tom 2 027.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Hrabina raz postanowiwszy widziéć króla i sama w obronie swéj stanąć przed nim, z małym dworem wybrała się w drogę chcąc pospieszyć tak, ażeby ją wiadomość o wyjeździe nie poprzedziła. Nie opuszczający jéj nigdy wierny Zaklika towarzyszył w téj podróży. Cierpiał on niewymownie nad losem swéj pani, ale w naturze jego było milczéć tém uparciéj, im więcéj bolał... Blady, wychudły, zczerniały, jechał przy wozie, spełniając rozkazy, niemy a zły.
Przed wyjazdem z Drezna, Cosel kazała go zawołać do gabinetu.
— Wszyscy mnie opuścili — odezwała się — nie mam nikogo, na kogobym liczyć z pewnością mogła.
Spojrzała nań: Zaklika stał chmurny.
— Czy i wy mnie porzucicie?
— Ja? nigdy! — rzekł krótko.
— Zdaje mi się że na wasz szlachetny charakter i poświęcenie dla mnie rachować mogę.
— Zawsze — odpowiedział uroczyście Zaklika, dwa palce podnosząc do góry jakby przysięgał.
— Chcę wam to co mam najdroższego powierzyć — odezwała się zniżając głos Cosel — powiedzcie mi, zaręczcie że chyba z życiem stracicie to co wam dam do przechowania, że nie dacie sobie tego wydrzéć siłą, że mi będziecie strzedz mego skarbu, honoru mego jak...
— Jak relikwij — rzekł Zaklika znowu rękę podnosząc — niech pani będzie spokojną...