Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Hrabina Kosel tom 1 184.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Cosel skoczyła z siodła, dając chwilę spoczynku swym towarzyszom. Gorąco dopiekało, rzucili się wszyscy do wody: Niemiec ofiarował się z piwem... Na ten raz i wiejski ów napój przykwaśniały wydał się wyśmienitym...
— Cóż to za kobieta? — spytała Cosel gospodarza wskazując żebraczkę stojącą ciągle o kiju w bramie i wcale nawet nieokazującą ciekawości dla pięknéj pani.
Niemiec wzruszył ramionami pogardliwie.
— To jest... słowianka... wendka! Nie mogę się jéj ztąd pozbyć... Mówi że ten dwór niegdyś do jéj ojca należał... Mieszka tu gdzieś nieopodal w ziemiance wykopanéj a raczéj rękami wydartéj pod górą; nie wiem czém żyje, a chodzi mi po polach całe dnie i mruczy: któż wié, pewnie szatańskie jakie zaklęcia!! bo to niezawodnie czarownica... Chciałem jéj zapłacić by sobie poszła gdzie daléj, ale się ruszyć ztąd nie chce, mówiąc że to ojców jéj ziemia i że na niéj umrzéć i kości złożyć musi.
Nieraz nocą gdy burza ryczy, ona śpiéwa, a nam dreszcz chodzi po skórze słysząc ten głos... I nie bardzo ją wypędzać można — dodał coraz ciszéj — umié ona wiele, zaklęcia ma na szatanów że jéj służą, i czary straszne.
Po chwili z westchnieniem dodał:
— I prorokuje przez szatana... a doprawdy nie myli się nigdy...
Cosel zaciekawiona zwróciła ku niéj oczy i podbiegła... Ona jedna była tak śmiałą, bo reszta towarzystwa na wzmiankę o czarach rozsunęła się i rozpierzchła ustawiając nieco opodal.
— Jak jéj imię? — spytała Niemca.
Zawahał się gospodarz i tak cicho że go ledwie usłyszéć było można szepnął: Mlawa.
Choć Cosel z trudnością rozeznała głos jego stłumiony, stara ruszyła się jakby posłyszała swe imię; podniosła głowę wychudłą dumnie, strzepnęła długiemi włosy które ją wkoło obwieszały, i zdawała się obrażona szukać oczyma czarnemi winowajcy co śmiał wymówić jéj imię.
Cosel niezważając na podziw tych co ją otaczali zwolna zbliżyła się do staréj. Przez chwilę śmiało obie patrzały sobie w oczy.