Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Hrabina Kosel tom 1 153.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Mowa króla, tłumiony gniéw, uradowały Annę: czuła zazdrość w nim, która dowodzi przywiązanie, udała jednak obrażoną.
— Nie rozumiem was N. Panie — odezwała się — co znaczą te tajemnicze wyrazy? Nie sądzę bym do nich powód dać mogła? Racz mówić jaśniéj, niech przynajmniej wiém z czego się mam usprawiedliwiać i uniewinniać...
— Usprawiedliwiać, uniewinniać — przerwał król gwałtownie — tak że Cosel się ulękła — ale są sprawy, z których się uniewinnić niepodobna! Myślałaś pani ukryć je przedemną... tymczasem, mam dowody...
— Dowody! przeciwko mnie! — Cosel załamała ręce... — Auguście! — zawołała — to sen, to marzenie, to męczarnia! Mów, ja cię nie rozumiem... Jam niewinna...
Rzuciła się na szyję królowi, który z razu odepchnąć ją chciał; pochwyciła go za suknię, z rozpaczą porwała rękę i zaczęła płakać.
— Zlituj się nademną! mów! Niech przynajmniéj wiém za co mam cierpieć... jaki niegodziwy oszczerca śmiał mnie zbójecką potwarzą dotknąć!
Nierychło gniew króla, który po winie bywał wściekłym czasami, Cosel ukołysać potrafiła; łzy go wreszcie zmiękczyły[1] posadziła go przy sobie.
— Królu mój, panie, wytłumacz mi, co twój gniew wzbudziło, — poczęła błagającym głosem — widzisz co się dzieje ze mną... Ja szaleję z bólu! Powiedz mi, odkryj. Więc nie kochasz mnie chyba? Szukasz pozoru byś się mnie pozbył... A! dawniéj, dawniéj miłość twoja była taką, że nawet błądby mi przebaczyła, dziś... serce twe gdzieindziéj...
August już był ochłonął.
— Dobrze — zawołał — chcesz wiedzieć, powiem wszystko: wychodzę z zamku, gdzieśmy z Fürstembergiem rozmawiali.
— A! z nim, nic już mnie nie zdziwi! to mój wróg! — przerwała Cosel.
— Książe mi powiada, że całe miasto było zgorszone postępowaniem twém z Lecherennem...

— Z Lecherennem! — śmiejąc się powtórzyła ruszając ramionami Cosel...

  1. Przypis własny Wikiźródeł Błąd w druku; brak przecinkaΛ.