Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Hrabina Kosel tom 1 130.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

cić i któregoby się obawiać musiał, niéma téż pewności że nie zbiegnie. N. pan sam być był dlań najlepszym stróżem lub człowiek coby miał równą siłę Herkulesową... ale takiego drugiego na świecie niéma...
— Mylisz się Fröhlich — rzekł August — był lub jest na moim dworze człowiek prawie jak ja silny...
— Nigdym o nim nie słyszał!
W ten sposób August przypomniał sobie Zaklikę, którego zupełnie z oczów był stracił. Nazajutrz kazano go szukać i znaleziono...
Biedny Rajmuś korzystał z téj zręczności, by króla prosić o uwolnienie od służby... August potrząsł głową.
— Nie uwolnię cię, bo mi jesteś potrzebny — zawołał — mam skarb który chcę twéj sile i poczciwości powierzyć; pójdziesz na dwór pani Cosel... będziesz czuwał nad jéj bezpieczeństwem... jeździł za nią, chodził i strzegł, choćby życie przyszło ważyć, aby włos z głowy jéj nie spadł.
Zaklika uszom nie wierzył... zarumienił się, zamilkł i pokłonił, nie pytając więcéj. Los usłużył mu lepiéj niż Fröhlich.
Pani Cosel zdumiała się i zaczerwieniła zobaczywszy go w liczbie ludzi swojego dworu... Zrazu oburzyło ją to... ale dowiedziawszy się że był przysłanym przez króla, zmilczała. Król tegoż wieczora wytłumaczył dlaczego przysłał jéj Zaklikę... Na ustach prawie miała piękna pani swą, przygodę w Laubegaście, ale nie powiedziała jéj królowi... i Zaklika pozostał na swém miejscu.
Fröhlich zobaczywszy go w kilka dni potém tłumaczył się przed nim, iż mu się nie udało dotąd uwolnić go ze służby...
— Na miłość Boga! panie Fröhlich — zawołał Zaklika — ja już zostaję gdzie jestem, i proszę się o mnie nie troszczyć.