Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Hrabina Kosel tom 1 079.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Tak bogowie patrzą na ziemię — zakończyła Hoymowa.
Król z bogów zdawał się zadowolniony. Piérwszy raz gdy to mówiła wzrok jéj spotkał się z wzrokiem Augusta, wyrażającym bez ogródki uwielbienie i zapał. W oczach Anny malowała się tylko zimna ciekawość i obawa.
Po téj rozmowie król odszedł zwolna. Badano go zdaleka, Fürstemberg piérwszy się znalazł na drodze.
— N. Panie, jeśli śmiem spytać teraz czy najpiękniejsza jest także...
— Najdowcipniejszą — dokończył król. — Hoymowi powiedziéć trzeba, ażeby się nie ważył żony z Drezna zabiérać. Nadzwyczaj miła... trochę jeszcze dzika, ale to przejdzie z czasem.
Hoym spoglądał zdaleka... Jemu najtrudniéj było odgadnąć myśli Anny, do któréj teraz z pośpiechem nadbiegły hr. Reuss, panna Hülchen i Vitzthumowa, otaczając ją kołem.
Król spostrzegł to dworowanie i ruszył ramionami.
— Już się kłaniają wschodzącemu słońcu — szepnął do Fürstemberga — lecz boję się bardzo, żeby się nie zawiodły intrygantki. Fürstchen spojrzał zdziwiony.
— I ty się mylisz i one się mylą — rzekł August spokojnie nachylając się mu do ucha. — Hoymowa śliczną jest, od stóp do głów ją egzaminowałem: posąg grecki ożywiony... ale nadto energiczna i bystra i zbytby panować chciała. Kilka dni miłego z nią stosunku to dosyć... nie dobijam się o nic więcéj. Piękność mnie nęci — charakter przeraża.
Fürstemberg stanął mocno zdziwiony, król poszedł daléj.
W czasie tych scen nikt nie zwracał uwagi na głowę bladą młodego człowieka, która górowała we drzwiach po nad ściśniętym tym tłumem. Oczy jéj niespokojne chodziły za każdym krokiem Anny, a gdy król zbliżał się do niéj, zapalały się ogniem strasznym i drgały w powiekach. Hoymowa kilka razy wzrokiem potoczyła po sali i nie dostrzegła tego nieszczęśliwego w tłumie co ją otaczał. Dopiero po odejściu króla odetchnąwszy nieco swobodniéj, zadumana, przyglądając się ludziom co ją otaczali... przypadkiem dojrzała... Zaklikę. Poznała go.
Wzrok jéj zatrzymał się na twarzy bladéj długo i pobladła sama zmieszana nieco. Niepewna czy się nie myli, spojrzała znowu... znalazła oczy wlepione jeszcze w siebie... Nie było wąt-