Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Hrabina Kosel tom 1 073.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.



Parami wchodziły damy, wiedzione przez mężów lub krewnych. Po nadzwyczajnéj świetności strojów nie było się można domyśléć klęsk wojny, jaka kraj z Saksonią połączony dotykała, ani wyczerpania skarbu: król miał strój brylantami okryty, ogromne guzy dyamentowe, szpadę z wysadzaną niemi rękojeścią, trzewiki nawet ze sprzączkami lśniącemi dyamentów rosą... Majestatyczna jego postać jakby odmłodzona, promieniejąca, więcéjby przystała zwycięzcy, niż zmuszonemu do walki o koronę z nieprzyjacielem zawziętym...
Na sukniach pań błyszczały także mnogie klejnoty... a wiele z tych piękności wcale ich nie potrzebowała. Królowa ukazała się nareszcie, ubrana dosyć skromnie; August z galanteryą i poszanowaniem na spotkanie jéj pospieszył, muzyka zabrzmiała fanfarą... Głównych aktorek dotąd nie było...
Już pan zaczynał brew olympijską marszczyć i oglądał się na Fürstemberga tym wzrokiem, którego wyraz był mu dobrze zrozumiałym, gdy u drzwi wchodowych, pomimo poszanowania dla osoby króla dał się słyszeć szmer tłumiony... Ludzie rozstępywać się zaczęli, oczy wszystkich zwróciły się w tę stronę... Fürstemberg szepnął. — Idą!
Jakoż po chwili ujrzano bladą, zżółkłą, smutną twarz hr. Hoyma, który wiódł pod rękę żonę...
Nigdy może na tym dworze nawykłym do oglądania piękności, bardziéj olśniewająca postać się nie ukazała.