Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Hrabina Kosel tom 1 055.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

ko. Teschen zgubiona, co mnie niewymownie cieszy; u téj nudnéj, sentymentalnéj księżnéj nigdym nic zyskać nie mogła. Ma téż dosyć: syn uznany, księztwo nadane, bogactwa ogromne: królowała nam zadługo. Schodzi z pola, król się nudził, a jeśli kiedy, to teraz gdy jest tak nieszczęśliwym, pociechy potrzebuje i rozrywki.
Fürstemberg, ja i ty potrafimy to nareszcie że ją obalim. Dość mamy wszyscy téj cudzoziemki. Trzeba tylko całą intrygę prowadzić rozumnie, ostrożnie, może powoli, bo Anna szturmem się wziąć nie da: nadto jest dumną.
— Biédny Hoym! — zaśmiała się Vitzthumowa — jeśli będzie miał rozum...
— Zyszcze na tém: nie kochał jéj od dawna rozpustnik — przerwała hr. Reuss — choć jesteś jego siostrą, mogę przed tobą mówić otwarcie. Sam zresztą zgotował sobie ten dramat, którego padnie ofiarą.
— Posądzam Fürstemberga!
Hr. Reuss zmierzyła ją bystrém, przelotném wejrzeniem i w oczach jéj błysnęło na chwilę, coś, jakby iskierka szyderstwa: ruszyła ramionami.
— A są osoby predestynowane! — rzekła z ironią.
Nagle, po kobiecemu jakoś zaśmiała się głośno. — Wiész — dokończyła — powinna włożyć suknią pomarańczową i korale. Włos ma kruczy, cerę dziecinnéj świeżości, będzie jéj cudnie do twarzy. Uważałaś jaki to ogień w tych oczach.
— I jaka duma! niestety! — dodała Vitzthumowa.
— Niechno króla zobaczy! — zakończyła pierwsza — niech August zapragnie się jéj podobać, ręczę ci i głowę i dumę straci.