Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Hrabina Kosel tom 1 045.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Na widok Schramma ściągnęły mu się brwi gwałtownie i złość wystąpiła na twarz...
— Szaleńcze, fanatyku, komedyancie przebrzydły — zawołał nie witając się nawet z żoną — znowuś nabroił, znowu do mnie przychodzisz abym cię wyciągnął z topieli? Ha? nieprawda? wiém wszystko, pójdziesz precz od kościoła... na wieś, tam, na pustynie, do prostaczków... w góry...
Wskazał ręką.
— Ja ani chcę, ani myślę cię bronić? — dodał zapalając się — podziękuj Bogu jeśli cię dwóch dragonów odprowadzi gdzie do kąta, bo tuby cię daléj, co gorszego spotkać jeszcze mogło...
— Ha! myślicie! — ciągnął daléj, zapalając się minister, który przystąpił do Schramma tuż, jakby go już sam miał porwać za kołnierz — myślicie że tu, na dworze wolno wszystko, i że to co wy nazywacie słowem Bożém, nieocukrowane, możecie podawać ustom do słodyczy nawykłym? że wy tu możecie grać rolę natchnionych apostołów nawracających pogan...
Schramm... mówiłem ci sto razy, ja ciebie nie ocalę... gubisz się sam...
Duchowny niezachwiany bynajmniéj, spokojny stał patrząc ministrowi w oczy.
— Ale ja jestem kapłanem Bożym — rzekł — jam poprzysięgał dawać świadectwo prawdzie, a każą mi być męczennikiem dla niéj... niech się stanie...
— Męczennikiem! — rozśmiał się Hoym — toby było zawiele szczęścia; dadzą ci pięścią w plecy i oplwawszy wyświécą.
— Więc pójdę — odezwał się Schramm — ale dopókim tu jest, ust nie zamknę...
— I kazać będziesz głuchym! — szydersko dodał minister... ruszając ramiony. — No, dosyć tego, rób co chcesz... ratować cię nie mogę i nie myślę; tu dobrze gdy każdy ocali siebie... Jam ci to przepowiadał Schramm... milczéć trzeba umiéć, umiéć pochlebiać lub ginąć podeptanym... Cóż chcesz, przyszły takie czasy: Sodoma i Gomora... Bywaj mi zdrów, bo czasu nie mam.
W milczeniu pokłonił się Schramm, popatrzał na żonę Hoyma z politowaniem, na niego z milczącém zdziwieniem i skie-