Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Hrabina Kosel tom 1 043.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Ojcze mój — rzekła — ty kto jesteś??
Stary zdawał się niesłyszéć, tak się zadumał głęboko. Powtórzyła pytanie.
— Kto ja jestem? — rzekł — kto ja jestem? nędzna istota grzeszna i wzgardzona, na którą nikt nie patrzy lub się z niéj wszyscy śmieją. Jam głos wołającego na puszczy... jam ten który przepowiadam upadek, zniszczenie, dni pokuty i niedoli... Kto ja jestem? naczynie w ręku Bożém, przez które czasem przechodzi głos z góry potężny, aby go ludzie nie słyszeli lub ośmieli? Jam ten za którego czarną suknią biegają ulicznicy rzucając na nią błotem, ten którego proroctw nikt nie słucha... nędzarz wśród bogaczów... ale praw i czysty, przed Panem...
I zamilkł ostatnie słowa wymówiwszy głosem gasnącym... spuścił głowę.
— Dziwne zrządzenie — odezwała się Anna nie odstępując od niego — po kilku latach spokoju na wsi, w ciągu których mnie szmer ledwie od stolicy dochodził, przybywam nagle powołana przez męża i w progu spotykam was jakby przestrogę i oznajmienie... Nie jestże to palec Boży?
Wstrzęsła się i dreszcz przebiegł ją całą.
— Zaprawdę dziwne! — powtórzyła.
— Opatrzne — rzekł stary... — a biada tym co litościwéj Bożéj nie słuchają przestrogi... Chcesz wiedziéć kto ja jestem? nikt! ubogi kaznodzieja od kościoła, który coś zgrzeszył na kazalnicy i którego pomsta panów ziemskich ściga... Zowię się Schramm... hrabia Hoym znał mnie niegdyś w dzieciństwie, przybyłem go prosić o przemówienie za mną. Grożą mi. I oto jak się tu dziś znalazłem... Ale kto was tu sprowadził? kto wam tu przybyć dozwolił?
— Własny mąż! — rzekła Anna...
— Proś go niech cię uwolni — szepnął oglądając się trwożliwie duchowny. Widziałem piękności tego dworu, bo je tu ludowi na ulicach pokazują jak lalki... tyś nad nie wszystkie piękniejsza stokroć... Więc biada ci, jeśli tu pozostaniesz... okolą cię siecią intryg, osnują jadowitemi pajęczynami, uspią, upoją... zawrócą głowę melodyą pieśni, ukołyszą serce bajaniem... złudzą oczy bezwstydem... oswoją ze sromotą, aż jednego dnia, spojona, znużona, osłabła... polecisz w przepaść...