Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Historya prawdziwa o Petrku Właście palatynie, którego zwano Duninem tom 2 220.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Jeżeli tak jest — poczęła — dla czegóż Petrek nie śle zaraz po mnie, aby ztąd wyzwolił? bym na swój dwór powróciła i tułać się przestała po obcych kątach?
Czemuż zaraz nie przybył tu syn mój? sługi moje? Więc już tak zapomnieli o mnie, jakbym ja niczém nie była?
Rozpieszczona pani i teraz jeszcze nie była rada, bo myślała tylko o sobie.
Choć jéj w Komorowie dogadzano, miasto miłości dla gospodyni, powzięła do niéj odrazę i nienawiść prawie. Dwie téż to były istoty, co nigdy by z sobą pogodzić się nie mogły. Stara Jaksowa żyła miłością dziecka, pracą, milczeniem i wielką duszą, którą w piersi nosiła; Petrkowa kochała siebie tylko, a resztę świata jakby za stworzoną dla siebie trzymała. Całemi dniami bolała i płakała nad sobą zawsze, narzekając na męża, za którego cierpieć musiała.
Błogosława napróżno się ją ukoić starała, zyskując tylko wymówki od matki, że jéj nie kochała. Znosiła to w pokorze. Dla niéj ta matki niedola była jakby chorobą jakąś, budzącą litość niezmierną i miłość coraz gorętszą. Znękane jednak czuwaniem i jękami dziewczę więdło w oczach i usychało.
Jaksowa, która na nią teraz jak na synowę patrzała, stękała i bolała, że swojemu dziecku, kwiatka tego jasnego wychuchać nie umiała! Pie-