Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Historya prawdziwa o Petrku Właście palatynie, którego zwano Duninem tom 2 186.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Owszem, czekam abyście mi waszą wesołą twarz tłumaczyli.
— Jadę od Mikowa i od Jerzego z Głogowa — zawołał Roger. Prawda żem się im i kłaniać i modlić i nogi całować musiał, alem naostatek ich obu pozyskał. Jerzy zamku nie poda! nie! Mików będzie trzymać z nami i ta dzicz pogańska padnie, rozlezie się jako gąsienice po ulewie w błoto wsiąkając. — Będziemy górą!
A obejrzawszy się na Jaksę. —
— Ty zkąd tu! Jakso? zawołał.
— Ztamtąd gdzie, maluczko a wszystko się rozstrzygnie — rzekł uśmiechnięty Marek.
— I widziałeś kochanego pana mojego?
— Jak was widzę!
Roger skoczył ku niemu. —
— A mówże, mów, jak on jest? Padłli? znękan? przybity? Zwątpił? Chory czy zdrów?
— Tak jak wy w miłosierdzie Boże ufa — mówił Jaksa, i wesół jest jak wy, i powiada że cały wzrok odzyska, gdy Kaima z ziemi wyżeniemy. —
— A że bezbożnik wygnany być musi! okrzyknął Roger wielkim głosem, to tak pewne jest jak że Bóg na niebie! Jam na jedno okamgnienie ani zwątpił ni się uląkł! W powrozach ich, w więzieniu, pod groźbami śmierci, śmiałem się i radowałem zwycięztwu! Jak ono przyjdzie? zkąd?