Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Historya prawdziwa o Petrku Właście palatynie, którego zwano Duninem tom 2 183.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

śladu! Kie licho! Kie licho! Pokiwali głowami i usiedli!
Jeden drugiego łajać począł.
— Tyś winien. — Tyś się zagapił. — W tém nadjechali społem już oba zmęczeni pogońce.
— Jechał tędy konny?
— A juściż. —
— Kimże się opowiadał?
— Końskim ogonem — odparł jeden ze stróżów z gniewem, tyleśmy widzieli go co nam pod nos zamiótł chwostem.
Cóż robić było? Ziewnęli u wrót stojący, zaklęli i siedli.
Jaksa tymczasem już do biskupiego dworu się zbliżał, a tu, nie czekając aż mu otworzą, z konia zsiadłszy do furty walił. Co trzy razy uderzył, to stanie i czeka. Za drugą trójką otwarto wrotka, wpadł przez nie, konia ciągnąc za sobą. — Zamykać! zawołał — a spyta kto? mówić, nikogo nie widzieliście. —
Opasły stryjaszek witał już w podworcu synowca i ściskał go ciesząc się. Razem coprędzéj szli do ks. Janika.
Biskupowi wojna już srodze była dojadła. Księży mu wybijała jak muchy, dziesięciny zagrabiała, mnożyła niepokój, zły téż był na nią, bo i na łowy trudno się było wychylić.
Zobaczywszy tu Jaksę znowu, uląkł się ks. Janik.