Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Historya prawdziwa o Petrku Właście palatynie, którego zwano Duninem tom 2 182.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Zbliżył się do niego jeden podpiły, i klepiąc go po ramieniu, rzekł śmiejąc się.
— No — a wy, starowino, co myślicie, kto u nas będzie na wierzchu?
Guślarz począł wahać głową, palce po strunach biegały mu coraz żywiéj.
— Sokół i sokolicha długo wróble jedli — począł podśpiewywać sobie, nie patrząc na pytającego, — jedli i latali górą! Aż się wróble zbiorą kupą, za sokołem lecą, to ten dziubnie, to ów dłubnie, pióra z niego miecą. A gonią a gnają. — Co się sokół zwróci, to wróbel upada, ale cztery stada, gromada nielada. Już i kruki z niemi, pędzi cała chmara! Sokół mdleje, siada, wróbli, kruków mnogość leci, dziubią oczy, skubią skrzydła. — Wróble poczęły, skończyły kruki, rozerwały na sztuki, na sztuki! Krucy lecą, kości świecą. — —
Ludzie słuchając pokiwali głowami, guślarz pobrzdąkał jeszcze, na ławę siadł, głowę spuścił. Szeptano cicho. —
— Byłby Sokół cały, gdyby nie Sokolicha!
Na drodze nie widać już było Jaksy, dojeżdżał do wrót grodowych, stróże w nich stali. Zwolnił sobie kroku, wlókł się pomaluteńku noga za nogą. Dojechawszy do bramy, gdy stróże przepytywać wstali, konia spiął nagle, przez wrota skoczył i minął ich. Zerwali się za nim wołając, ale już przepadł kędyś między chałupami, ani