Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Historya prawdziwa o Petrku Właście palatynie, którego zwano Duninem tom 2 170.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Od tego czasu wody dużo upłynęło! zawołał ksiądz.
— O! i krwi! dodał podróżny.
To mówiąc obejrzał się do koła i w głąb gospody, kędy ludzie stali zbrojni, trochę nieufném mierząc ich okiem. Mnich przypatrywał mu się, badał go wzrokiem pilnym i coś poszeptywał.
W tém na gospodzie, gdzie ciżba była narodu wszelkiego, wszczął się gwar wielki, zaczęli mu się przysłuchiwać oba.
Tychon kmieć głośno prawił, ręce powkładawszy w kieszenie.
— A mnie tam co do tego kto nad nami będzie panował? Ten czy drugi zawsze ze skóry drzéć będzie, bo nasza kmiecia skóra na to jest. Im mniéj tych co jéj potrzebują, tém ona calsza. Jak nam książę Władysław jeden królować będzie, a resztę wyżenie precz, tém ci lepiéj. — Choć odetchniemy, póki małe książątka nie podrosną.
Drudzy patrzali na kmiecia koso, ten prawił śmiało.
— Jakby i tych Biskupów, klechów i mnichów, dodał wskazując na Ojca Maura, przetrzebili trochę, a mniéj się ich zostało, nie szkodziłoby to kmieciom nic. — Mruknął ktoś z kąta, wszyscy słuchali w milczeniu, ale ramionami ruszano.
— Ino na Ojców nie mówcie nic — odezwał się jeden, jest z nich korzyść bo rozumu i Pana