Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Historya prawdziwa o Petrku Właście palatynie, którego zwano Duninem tom 2 165.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

podobał się i syn, ni ten stary dwór w którym znalazła przytułek. Wszystko dla niéj szło na opak, a że córka była z nią zawsze, na Błogosławę spadały łzy, żale i kwasy nieszczęśliwéj, — Błogosława milcząca znosiła wszystko, a, żeby nie pokazać że cierpiała, gdy obcy patrzali na nią uśmiechała się im smutnie.
Gdy Jaksa przyszedł opowiedzieć się że jedzie, a dodał że może do pana Petrka przedrzeć się potrafi i zaniesie mu, co poleconém zostanie; zapłakała kniahinia, podniosła głowę, białemi ramionami ruszyła pogardliwie. Zdawało się że nic nie miała do nakazania biednemu ślepcowi, na którego narzekała ciągle, że z winy jego w to nieszczęście popadła. —
Błogosława widząc że matka milczy, odezwała się cicho.
— Powiedzcie ojcu niech nas do siebie zabierze, radaby matka i ja z nim i Światosławem być.
— Dziś to niemożliwe — rzekł Jaksa, wiecie że przez zwojowane ziemie przedrzeć się trudno[1] Da Bóg lepszy czas — uczynicie jak wola. Przebaczcie jeśli wam tu u nas niewesoło i niezaciszno i niemiło może — cóż robić? myśmy z matką do prostego życia nawykli.
Petrkowa nic nie odpowiedziała, poruszyła głową, rozpłakała się, rzuciła ręką, zakryła oczy i pochyliła się na poduszkę. Jaksa spojrzał na dziewczę oczyma błagającemi — zarumieniło się. —

  1. Przypis własny Wikiźródeł Błąd w druku; brak kropki.