Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Historya prawdziwa o Petrku Właście palatynie, którego zwano Duninem tom 2 028.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Książe natychmiast powołać go kazał do siebie, i gdy Jaksa do kolan mu się kłaniał w ramiona go z radości pochwycił, jak przyjaciela witając.
— Nie zapomnę ci tego, Jakso mój — zawołał — żeś do mnie w złéj przybył chwili. Bóg ci za to zapłaci, ja zawdzięczę.
— A! miły książe a panie — odparł zarumieniony Jaksa — wstyd mi aż wyznać, żem się tu zabłąkał nie dla miłości waszéj, ale dla własnéj sprawy.
— Choćby i tak było, rad ci jestem — odparł śmiejąc się książe Henryk — mów co chcesz mieć, chyba nie mogę gdy nie sprawię.
— Miłościwy książe — odezwał się Jaksa głos zniżając — sprawa to pono nie łatwa będzie, ale słowo wasze na szali zważy. Krótko mówiąc, otom się wielmi a wielmi rozmiłował w córce pana Petrka, a swatać się do niéj nie śmiem sam. Ojca nie mam, miłość więc waszą prosić muszę o opiekę, o dobre słowo nietylko u Petrka, ale i do własnéj matki mojéj.
Spuścił oczy Marek i przerwał, bo mu trochę srom było, w taki gorący czas o własnéj myśleć i mówić sprawie.
— A zkądże tu przybywacie? — odparł ks. Henryk — nie już prosto od Wrocławia?
— Nie miłościwy panie — rzekł Jaksa. — Byłem ja z Petrkiem w Krakowie i czas jakiś u niego potém przebywałem, alem od niego musiał