Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Historya prawdziwa o Petrku Właście palatynie, którego zwano Duninem tom 2 021.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Sam się trwożę — dodał ks. Janik — ale zarazem czuję, że nasze obawy próżne są bodaj. Petrek ma siłę około siebie i zamachby odeprzeć potrafił.
— A zdradąż go nie mogli pokonać? — wrucił Wszebór.
W tém jeden z ziemian, daléj stojących, odezwał się.
— Mam to od tych, co Dobka po drodze widzieli, że ku Wrocławowi podążył. Miał, powiadają, poczet nie liczny, ale ludzi dobranych i zaufanych, których zwykł używać do najtrudniejszych swych wycieczek, kiedy ziemian obdziera lub porywa. Jechał z nim sławny oprawca Wondor i pachołków kilka nienadarmo.
Szmer się wszczął i dopytywania, drudzy, jakby z przerażenia zamilkli, poglądając po sobie.
— Niech Bóg wszechmogący klęskę tę od nas odwróci — rzekł smutnie ks. Janik. — Niema w tych ziemiach człowieka, któryby dziś wszystkim potrzebniejszym był nad Petrka, i niema czyjaby strata boleśniejszą była. Najwięcéj siły ma i najlepiéj użyć jéj umie!
— Nie będą śmieli się nań targnąć! — rzekł arcybiskup.
— Dlaczegóż nie? — przerwał Wszebór — na niego, na mnie, nawet na miłość waszą, ojca naszego, gotowi się rzucić. Księżna Agnieszka