Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Historya prawdziwa o Petrku Właście palatynie, którego zwano Duninem tom 1 195.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

się zwijały, zoczywszy obcych, rzuciły się na nich całą czeredą i gdyby ich nieodwołano i nieosmagano, jak dzikim, drapieżnym zwierzętom, trudnoby się im obronić było.
Żona odziana była jak prosta wieśniaczka, ale w cienką bieliznę, bursztyny i korale, namitkę białą miała na głowie i fartuch przypasany, jak do roboty. Wstała silna niewiasta i popatrzywszy trochę, wnet się skryła do wnętrza, zostawując męża z gośćmi samego.
Petrek przodem szedł witać, którego, równie jak Jaksę, poznawszy zaraz gospodarz, rękami otwartemi przyjmował.
— Bądźcież mi pozdrowieni, wy coście się skały méj nie ulękli! zawołał.
Poczęła się tak rozmowa w podwórzu zaraz i zaprowadziła ich do wnętrza. Dwór wewnątrz na kilkoro części był podzielony, w lewo do swoich izb powiódł gości Zaprzaniec. Izby nizkie były, okopcone, a niepozorne, z ławy kamiennemi i ogniskami wpośrodku. Sprzętu w nich widać było mało i prosty, przybory do łowów, rybołostwa i jazdy. Dopiero w osobnéj komorze, którą Żegota swoją nazywał, mieli się czemu przypatrzéć... I ta nie była wytworną, ale tu zgromadził gospodarz owoce swoich długich wędrówek po świecie, odzieże osobliwe, tarcze, miecze, noże, łuki saraceńskie, normandskie, gallijskie, włoskie, greckie i na dalekim używane wschodzie. — Mi-,