Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Historya prawdziwa o Petrku Właście palatynie, którego zwano Duninem tom 1 159.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Dużoby mówić jakie mnie tu wiatry przyniosły — odparł Jaksa.
— Do izby ze mną chodź na ranny posiłek, tam się rozgadamy — rzekł Wszebór. Niewymowniem rad że mi się stary druh w tobie tak pięknie odrodził.
Szedł Jaksa za Palatynem zaraz, który go do komory bocznéj z sobą prowadził, aby poufale sam na sam mówić mogli. — Nie tracąc czasu Jaksa mu się ze wszystkiego wyspowiadał, co widział, słyszał i z obawy jaką miał, aby się nie zamąciło wkrótce dokoła. Palatyn słuchał siedząc a wąsa szarpiąc, to ręce wyłamując, bo miał zwyczaj taki, że gdy go co drażniło, palce sobie ze stawów wyciągał ustawicznie.
— Nie inaczéj tylko cię tu opatrzność Boża zesłała w porę, — odezwał się, gdy Jaksa pospiesznie opowiadania dokończył. — Oko masz dobre, węch łowiecki, wzrok co zwierza pod kępiną wypatrzy. — Tak ci ono jest jak mówisz — ale połowę tylko wiesz, którą odgadłeś sam, gdy ja całą biedę na ramionach dźwigam. Miałem ja słać z oznajmieniem do Petrka, jedź ty, mów mu że tu gore. Postanowiła już księżna, dał się namówić nasz pan że na braci ruszy, królem być chce. My na to pozwolić nie możemy. —
Petrek miał sobie zleconą ostatnią wolę króla i opiekę nad książęty, szanować go muszą, niech on tu zjedzie, niech prawdę rzecze i zagrozi, my