Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Historya prawdziwa o Petrku Właście palatynie, którego zwano Duninem tom 1 141.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

rym sobie rozpowiadać kazał wiele, bo go szanował i kochał. Naostatek nie obiecując nic i nie ofiarując pośrednictwa swego, któreby się przydać nie mogło, staruszek odpuścił Jaksę z błogosławieństwem.
Nie pozostawało więc nic, jak nazajutrz samemu na dwór iść i drogę sobie torować. Nie myślał jednak za radą Helmuta ani Dobka szukać, ani się do księżnéj wciskać, ale wprost księciu się stawić.
Gdy wypocząwszy po drodze, rano się na zamek wybrał, słońce już było wysoko na niebie. Koni i ludzi nie brał nie widząc potrzeby, bo do zamku niedaleko było, a tam się dworno stawić, na nic nie zdało.
W bramie znalazł straż niemiecką z hallebardami, która go przepuściła nie pytając, zobaczywszy rycersko odzianego młodzieńca. W dali pode dworem widać było liczną zwijającą się czeladź, odzianą barwy jasnemi, w sukniach przepołowionych, pół czerwonych, pół żółtych, strojną i żwawą.
U drzwi jednych gromada jéj stała znaczna. Jaksie zdało się, iż tu być musiały komnaty książęce. Dwornia zmierzywszy go oczyma z uśmiechem i lekceważeniem, gdy o księcia zapytał, odprawiła wskazując drugą wystawkę, przed którą dwóch starszych ludzi na ławach siedziało.
Trafił Jaksa omyłką do ks. Agnieszki dworu, a że się tu chwilę dla rozpytania zatrzymał, mar-