Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Historya prawdziwa o Petrku Właście palatynie, którego zwano Duninem tom 1 125.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

nie przychodzi a mało takich jak wy, pani matko, coś dziecku za ojca i macierz stała. —
— Jak ja? smutno się śmiejąc podchwyciła wdowa. Ja! niewiastą byłam na chwilę tylko i to krótką, los mój uczynił mnie, ot czémś ni babą ni mężem. Ani się już znam do niewiast, ani mi się godzi mężem zwać. — Matkąm ledwie umiała być, żoną począwszy aby osierocieć rychło. Poszedł mój do grobu i co niewiasty we mnie było, zabrał z sobą. Mnie za przykład nie stawcie! Ja innéj dla niego chcę, takiéj jakiéj chyba nigdzie niema, coby umiała być żoną i matką a niewiastą — bo mu i lice kraśne potrzebne i usta śmiejące się i ręce białe.
Ksiądz się ofuknął strzepując rękami. — Dajcież pokój! dajcie pokój! pani Hanno! Co synow[1] głowę mącisz! Niechaj sobie żony sam szuka, to najlepiéj, znajdzie ją, to pobłogosławiemy. —
Wdowa bystro spojrzała na syna.
— Niechaj szuka i sama dodała — a niech na gniazdo pamięta. — Wiana mu nie potrzeba, złota nie łakniemy, mocy téż mamy w sobie dość, ino, by poczciwa krew a serce dobre!
Ksiądz się niecierpliwie poruszał.
— Toście mnie tu widzę ściągnęli, rzekł, — abym ja jemu kazanie o małżeństwie prawił, nie moja to rzecz!
— Do małżeństwa niewiem jak przyszło —

  1. Przypis własny Wikiźródeł Błąd w druku; powinno być – synowi.