Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Historya prawdziwa o Petrku Właście palatynie, którego zwano Duninem tom 1 123.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

w nich, Władysław doma się trzyma, i o nic nie odzywa.
Ks. Marcin się począł uśmiechać. —
— Ludzie co z Krakowa jadą, inaczéj mówią — odezwał się. — Wróżą że tam lada dzień coś wybuchnie. Sposobią się wojska choć niema nieprzyjaciela, ludzi ściągają i płacą. Księżna Agnieszka pokoju mężowi nie daje, aby sam jeden królował koniecznie.
— Toć jam człek wojenny, zawołał młody, do wojny się powinienem sposobić, czemubym nie miał tam iść gdzie się ona gotuje?
— Dziecko moje — odparł ksiądz, albo to wojna z Niemcami, z pogany, z Pomorzanami, z Lutyki, z Połowcami i Rusią? To wojna, w któréj Jaksa będzie musiał iść na Jaksę... Doliwa na Doliwę, Bogorya z Sandomierza na Bogoryę z Krakowa. Brat na brata, jak książę sam na swych rodzonych. Takiéj wojnie p. Bóg nie błogosławi.
— Prawda, mój ojcze — rzekł Jaksa, nie myślałem o tém, ale nim do niéj przyjdzie i czy ona będzie?
— Na dwór ci się chce — przerwał ksiądz — to darmo — ciągnie cię tam! Na Komorowie ciebie strzymać gdy jedna stara matka a drugi sługa stary przytrzymywać chcą? trudno... Nie wiąże cię nic. —