Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Historya prawdziwa o Petrku Właście palatynie, którego zwano Duninem tom 1 068.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Zkąd te psy macie? zagadnął, u kogo służycie?
— Nie służę nikomu, rzekł Jaksa, którego suknie powszednie za pospolitego człowieka podawały. Psy z sobą z Niemiec aż z nad Renu wywiózłem.
Biskup więcéj na psy patrzał niż na człowieka.
— Dobre są? zapytał.
Chciał go już wymijać Jaksa, gdy się ku niemu zawrócił — i krzyknął.
— Sam tu! do mnie! kto wy jesteście? Psy bym wasze do mojéj psiarni rad mieć.
Ciężko się już było Jaksie panu stryjecznemu wykłamywać, zdjął więc czapkę i zbliżył się.
— Daruj mi, miłość wasza, że w tej sukni przed nim staję, alem się zbłąkał, a nie śmiałem przed nim się tak stawić, wypadkiem się tu znalazłszy.
— Jestem Marek Jaksa z Miechowa. Biskup cugle puściwszy ręce podniósł.
— A niepoczciwy! zawołał — i mijałeś mnie tak, nie dawszy się znać?? Pogroził mu.
— A toż godziwo, ciągnął dalej, że do domu powróciwszy, dotąd do mnie po błogosławieństwo nie szedłeś? A któż ci dziś bliższy nademnie?
Jaksa z konia zlazłszy, stał przed nim jak winowajca.
— Nie wińcie mnie, rzekł Biskupa w rękę całując. Macierz tęskliwa trzymała mnie z dnia na dzień, nie odpuszczając od siebie. Dni temu