Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Historya prawdziwa o Petrku Właście palatynie, którego zwano Duninem tom 1 045.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Niema życia jeno tam, alem się nad Tybr próżno prosił, posłali mnie na lody i śniegi.
Zaprzaniec spocząwszy daléj mówił.
— Byliby nam Normandowie z Kapui bieżąc na obronę Papieża uszu i grzbietu natarli, gdyby się prędzéj pospieszyli. Przyszli za późno, gdy Henryk już cesarską koronę wdział i co chciał to na Papieżu utargował. Powracaliśmy do Niemiec, gdy Papież za nami pognał odwołaniem tego co mu siłą było wydarto i nasi biskupowie cesarzowi z rozkazu jego opierać się zaczęli.
Byłem ci i ja na weselu cesarskiém, a potém znowu we Włoszech, gdyśmy szli wojować, a papież musiał uchodzić z Rzymu przed nami. I takem drugi raz w życiu ów gród osobliwy oglądał.
Długoby to opowiadać było, cośmy się z cesarzem tym nawłóczyli po świecie i natłukli dopóki pokój z Papieżem nie stanął. Cesarz téż zmarł właśnie gdym się z nim na Franków wybierał.
— Bo się ich zląkł — wtrącił Maur. — U nas tego czasu ruszyło się co żyło, a byliby go i was w miazgę starli, pod chorągwią św. Dyonizego!
Stary głową potrząsnął.
— Kto wie coby tam było — rzekł. — Mnie się téż już było naprzykrzyło owo szukanie guzów po świecie, i gdy Lotarjusza sasa obrali, jam się do jego rycerstwa przyłączył, przeciw Frankońskiemu Konradowi.
Na niedługo. Do domu się bardzo tęskniło, gdy