Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Djabeł t.3,4 293.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

tak przeraźliwym głosem rozległa się ta piosnka w uszach przytomnych, iż niektórym włosy powstały na głowie.
De Cerulli posłuszny, wyprawił służącego do najbliższego rejenta, którego zbudzić i przywieźć choćby w kołdrze przykazał podczaszyc; a że wypadek ostatniej gry mocno wszystkich poruszył, odeszli poniterujący od stołu. Jednemu pilno było z nowiną wylecieć na miasto, drudzy potrzebowali nagadać się o niej i ułożyć tekst, jaki w kurs urzędownie jako świadkowie puścić się czuli obowiązani. Podczaszyc wciąż świstał piosnkę swoję, tak wściekle, że ją słychać było po całym domu. Blady jak trup, sparty na łokciu, patrzał w zwierciadło, marzył o czemś i sam tylko może głosu swojego nie słyszał.
Wtem wybiła dwunasta; wyjął zegarek, spojrzał, pokiwał głową.
— Mój de Cerulli — rzekł — ale ja czasu nie mam, spiesz się, wyjeżdżam zaraz, jadę daleko, przed drogą interesa pokończyć potrzeba.
Wtem zahurkotało i zaspany rejent z papierami pod pachą, wyciągniony z łóżka tak szybko że ledwie miał czas narzucić kontusz niezapięty pod szyją żółtą i pomarszczoną, stanął z pokornym ukłonem oglądając się chytrze i niedowierzająco.
Podczaszyc zerwał się, pochwycił go pod rękę i poprowadził do gabinetu.
— Mości rejencie — rzekł — siadaj a pisz żywo.
Currente calamo JW. panie... z tegom jest znany...
— Spiszesz pan akt sprzedaży dóbr Głuszy z przyległościami na rzecz szlachcica Neapolitańskiego czy jakiego tam, nie wiem, JWp. de Cerulli. Odstępuję mu klucze Głusza, Ordy, Przemęty, w długu....