Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Djabeł t.3,4 113.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Mam moje przyczyny, z których tłómaczyć się nie mogę.
— A ja przyczyny dla których chcę pozostać.
— Może Anusię! — rzekł szydersko Fotofero.
— Bez żartów! — z gniewem odpowiedział podczaszyc — bez żartów, proszę tem imieniem, które nie wiem jak się do pańskich ust dostało, nie szastać.
Cavaliere zdjął kapelusz z udanem uszanowaniem, i odpowiedział:
Honneur aux dames! a zatem spytał po przestanku — mam szukać mu mieszkania, wynosisz się pan czy nie?
— Nie widzę potrzeby, tymczasem wszystko co zwraca oczy na ten dworek i pańska tu bytność, naraża mnie. Dobra noc, rozejdźmy się.
— Do jutra — rzekł kwaśno Fotofero — ale potrzeba się wynieść! Musisz pan wynosić się ztąd! — To mówiąc, wybiegł zatrzaskując furtę za sobą, z ogromnym łoskotem zapadającą za nim, jakby nią olbrzymia cisnęła ręka.
Hołodryga na ten stukot wyleciał z gniewem, krzykiem i kijem, ale już nikogo nie znalazł i palnął ze złości we drzwi zamknięte.
Podczaszyc wielkiemi krokami przechodził się po izbie poglądając na Anusię.
— Bywa u was kto? — zapytał.
— U nas tak jak nikt.
— Ale przecież macie znajomych?
— Kilku mieszczan i kupców do pana Kaspra przychodzą.
— A z kobiet?
— Nikogo.