Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Djabeł t.1,2 154.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

To co w początku dziwnem jakoś i przykrem, strasznem nawet pokazało się Alfierowi, teraz powoli przekształcając się wesołem i miłem poczynało mu przedstawiać. Twarze któremi był otoczony, przybierały wyraz szlachetniejszy, słowa dolatujące miały znaczenie przyzwoitsze, dostrzegał przez mgłę jakąś i dobrego tonu i dowcipu i filozoficznego pojęcia celu ziemskiej pielgrzymki!! niestety! widział tak wiele, że nawet to czego tam było najmniej, dopatrzył. Pan jenerał który się przyprzągł do podczaszyca, nie odstępował go pilnując z troskliwością nauczyciela — ujął go pod rękę i gdy drzwi otworzono, poprowadził z sobą do wieczerzy. Zdziwił się wielce Ordyński wchodząc z innemi po kolana prawie zabłocony do jadalnej sali, wśród której ogromny stół był zastawiony — ujrzawszy w niej kilka strojnych kobiet, oczekujących na towarzystwo. Ale żywy rumieniec pokrył mu twarz, gdy uspokajając go jenerał, szepnął do ucha:
— To są włoszki z baletu, aktorki i inne ejusdem farinae panienki bez ceremonji, które książę dla ożywienia towarzystwa zaprosił.
I popchnięto go, jako mniej znajomego naprzód, a miejsce mu dając jenerał, posadził go przy uśmiechniętej dziwnie smutnawo laleczce, której sukni dotknięcie, jakby ukropem oblało podczaszyca.
Nie śmiał na nią spojrzeć Michał, spuścił oczy, ale zawstydziwszy się swego wstydu po chwilce, i bojąc by się z niego nie śmiano, podniósł wzrok, udając nagle bardzo wielkiego śmiałka.
Właśnie w tej chwili panienka chciała także rozpatrzyć się w swoich sąsiadach, i oczy jej, jasno-niebieskie, zielonawe oczy padły na Ordyńskiego; uśmiech