Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Chore dusze tom I 200.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Po krótkiém milczeniu, księżnie wyrwało się znowu:
— To podobieństwo i ta kamea, jak to sobie wytłumaczyć?
— Tak, wistocie — przebąknęła gospodyni nieśmiało — dziwne to bardzo; ale bywają czasem takie trafy, takie pozory łudzące...
— Nazywa się Gorajski — cięgnęła daléj księżna Teresa — ale to nie jest prawdziwe jego nazwisko. Rodzina tego imienia była w kraju, to wiem, ale nie w naszych stronach, nie na Wołyniu, zkąd pan Wiktor zdaje się pochodzić, bo zna tam wszystkich.
— Przekonałam się i ja o tém z rozmowy — dodała Liza, rumieniąc się. — Stosunki nasze wcale mu nie są obce.
— Bądźcobądź — zakończyła księżna — muszę to rozjaśnić. Nie mogę pozostać z tém brzemieniem na piersi. Któż wié, to może nieszczęśliwy jaki człowiek rodziny mojego nieboszczyka, odrzucony, sam... siérota!
Dwie panie, szepcząc tak, przeniosły się ku balkonowi, chcąc świéższém odetchnąć powietrzem wieczoru, gdy drugi codzienny gość, hrabia August, wszedł pocichu.
Truło mu miłe towarzystwo pani Lizy nieodstępne ściganie Filipa, a tego wieczoru miał nadzieję, że go nie zastanie.
Odetchnął swobodniéj, widząc iż wistocie nie było go w salonie. Gościa pożądanego księżna