Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Chore dusze tom I 195.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

skach, o uliczce, przechadzkach na Monte Pincio i okolicach, które znał doskonale. Gospodyni musiała mu być niewymownie wdzięczną, z oczu jego bowiem czytała, że wcale co innego miał na myśli i mogło mu się łatwo wyrwać coś drażliwego.
Wśród tego paplania o niczém, oboje ochłonęli. Popłynęły pytania i odpowiedzi tak znowu swobodnie, iż wchodzący i wychodzący ciągle Ferdynand, słysząc śmiéchy i ożywione opowiadania, nie czuł potrzeby na pomoc siostrze przybywać.
Tak przesiedzieli dosyć długo. Zaczynało się miéć ku wieczorowi.
Przekonawszy się, że artysta nie był ani napastliwym do zbytku, ani nieostrożnym, że można go było, pomimo wejrzeń zdradliwych, utrzymać w pewnych granicach, nie obawiając się już wybuchu — pani Liza stała się z nim poufalszą i śmielszą.
Pod koniec rozmowy o Rzymie, wyraziła się nieśmiało że raz będąc tutaj, radaby skorzystać z pobytu, nauczyć się czegoś więcéj, oswoić ze sztuką i jéj arcydziełami. Dała nawet do zrozumienia, iż Wiktor mógłby jéj być w tém pomocą, dodając zaraz:
— Wprawdzie małe kółko nasze z każdéj poufalszéj znajomości, z przyjacielskich stosunków, lubi zaraz złośliwe wyciągać wnioski, i to może odstręczać od obcowania z tymi, z którymi żyćby