Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Chore dusze tom I 117.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Księżna nieśmiało, rumieniąc się, drżąc niemal, wskazała na szpilkę i przemówiła głosem łagodnym, jakby o przebaczenie proszącym:
— Daruj pan! Jak, zkąd dostała się panu ta kamea?
Wiktor drgnął cały, niby teraz dopiéro przypominając sobie, że ta szpilka zdradzić go mogła. Machinalnie dotknął jéj ręką i wnet odzyskawszy panowanie nad sobą, odrzekł głosem prawie spokojnym:
— Ta kamea, to pamiątka jedyna dni szczęśliwych. Księżna daruje mi, że pochodzenia jéj, jak wogóle wszystkiego co się mojéj przeszłości tyczy, wyjaśnić nie mogę. Są to rzeczy bolesne, rany ledwie przywrzałe. Nie mam w tych dniach ubiegłych nic, czegobym wstydzić się potrzebował, lecz o wszystkiém radbym zapomniéć.
— Panie, błagam cię, pokaż mi bliżéj tę szpilkę — przerwała księżna jakkolwiek to prośba śmieszna może, dziecinna i do zbytku natrętna!
Artysta szybko odpiął kameę i położył przed księżną, która pochwyciła ją żywo, zbliżyła do lampy i przypatrywać się zaczęła pilnie. Odwróciła ją na drugą stronę i lekki wykrzyk wyrwał się z ust jéj mimowolnie.
Siadła zadumana.
— Rzecz zadziwiająca — rzekła po namyśle. — Podobne rzeźby na kameach powtarzają się często, chociaż tło i barwy rzadko bywają jedne. Tu wszystko mi znaną dawno przypomina aż do