Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Chore dusze tom II 176.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

samotność ze wspomnieniami żywemi, najprzykrzejszą ze wszystkich.
— A! — zwracając się do niego półgłosem rzekła Ahaswera — nie skarż-że się, bo nigdy sam nie będziesz, mając swój geniusz z sobą.
Było w tém trochę sarkazmu, lecz Emil Marya przyjąłto za dobrą monetę i ubrał się w pokorę.
Księżna szeptała pocichu cóś Lizie, która potrząsała głową.
— Ach te nasze wieczory! — dodała głośniéj — jak ja po nich płakać będę! Nic mi ich nie zastąpi.
— Księżna masz tu tyle znakomitości znajomych, poetów, artystów, dyplomatów — szepnął Wiktor.
— Prawda, ale wiész pan co to są wieczory ze znakomitościami? Każda z nich naprzód chce być piérwszą, chce się czémś odznaczyć, popisać z sobą, wystąpić. Wieczór więc taki staje się estradą koncertową, na któréj zkolei popisują się wirtuozi... My w naszém kółku małém mówiliśmy poprostu o rzeczach które kochamy miłością wielką, a znakomitości nie kochają nic, oprócz siebie.
Wśród tych użalań pani Liza wstała z kanapy, zbliżyła się do Wiktora, wcale nie wstydząc się świadków, pociągnęła go z sobą i poszła na cichą rozmowę na balkon.
Wtém Ahaswera żywo podbiegła do księżny Teresy i przy niéj usiadła.