Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Chore dusze tom II 170.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

„Według zwyczaju, kazałam go przeprosić; ale za drugiém poselstwem i naleganiem wyszłam do salonu. Znalazłam go w postawie winowajcy, przestraszonego, zmieszanego, bełkoczącego cóś tak niezrozumiale, że dużo czasu zeszło, nim go wyrozumiéć mogłam.
„Drżał cały z oburzenia i zgrozy; tłumaczył się iż zmuszony jest niepokoić mnie dla przestrzeżenia, że dłużéj milczéć mu niepodobna.
„Dowiedziałam się z ust jego, iż hrabia poprzedzającego dnia, zamknąwszy się z nim, w sposób cyniczny oświadczył mu, że na niego rachuje, iż postara się zemną zawiązać stosunek jaknajbliższy, aby jemu to do rozwodu posłużyć mogło.
„A gdy Artur ze zgrozą zakrzyknął, iż chyba żart niegodziwy czyni sobie z niego, hrabia mu powtórzył: Uwiedź ją, niepodobna aby ci się to nie powiodło. Ja nią jestem znudzony i ona mnie nie kocha. Jesteś młody i przystojny, ożenisz się z nią. Dam ci przyzwoite wyposażenie. Wyjadę z domu i nikt ci nie będzie przeszkadzał. Przyszłość ci zapewnię. Kobiéta ładna, sentymentalna, nieszczęśliwa, dla ciebie jak raz. Byłbyś głupim, gdybyś nie korzystał.
„Oporu Artura i oburzenia hrabia nie chciał rozumiéć nawet, zagroził mu że jego i matkę opuści, jeżeli mu w tém posłusznym nie będzie. Artur przychodził mi o tém oznajmić, a razem pożegnać mnie, gdyż, chociaż ubogi, postanowił zerwać z kuzynem.