Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Chore dusze tom II 166.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

wszystkich ułomności i wad tego co kochał i wielbił; wyśmiéwał bezlitośnie nawet dowody serca i poświęcenia dla siebie.
„Bardzo często zaczął odbywać podróże, trwające niekiedy dość długo... bezemnie. Zostawałam sama w domu, a żem u rodziców jeszcze lubiła malować i rysować, spędzałam czas na próbach i cała oddałam się sztuce.
„To zajęcie niewinnie stało się dla hrabiego źródłem niewyczerpaném szyderstw. Prześladował mnie niém, wyśmiéwał moje bazgranie i choć się zamykałam przed nim, prosząc aby mi choć tę przyjemność niezatrutą zostawił, nie było dnia, żeby ze złościwością bezlitosną nie pobudził mnie do łez.
„Płacz mój wprawiał go w najlepszy humor, był przyprawą jego zabawek.
„W tym czasie z jednéj ze swych podróży przywiózł hrabia wspomnienie osoby, którą widział, żony jednego ze swych kuzynów, pani Lizy.
„Tak był przejęty nadzwyczajną jéj pięknością, a zarazem oburzony obchodzeniem się z nią męża, nieszczęśliwém życiem młodéj pary, iż nie postrzegł, nie poczuł nawet, że sam dla mnie był takimże tyranem.
„Piérwszy raz w życiu postrzegłam w nim naówczas pewną zmianę. Dla téj pani, w któréj nie taił się przedemną że był zakochany, miał uczucie uwielbienia, entuzyazmu, adoracyą, które