Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Chore dusze tom II 094.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

nando — a nie wiem czy ci potrafię opowiedziéć, co się stało.
Liza przystąpiła cała drżąca; zaczynała się lękać o tego, którego imienia wymówić nie śmiała.
— Mów, na Boga! — zawołała — nie trzymaj mnie w téj niepewności! Cóż się stało?
— Wracaliśmy w bardzo, w zbyt nawet wesołych humorach z téj prawdziwie nieszczęśliwéj wycieczki. Wiktor i Aurelian poszli przodem pieszo.
— Wiktor! — przerwała ręce łamiąc i zdradzając się mimowoli Liza. — Wiktor! Czy jego co spotkało?
Głos, jakim to powiedziała, bladość jéj, tak były dziwne dla Ferdynanda, iż na chwilę zamilknąć musiał, doznawszy przykrego uczucia.
— Wiktorowi nie stało się nic — dodał spokojniéj. — Bez niego powracaliśmy, śpiéwając i hałasując, gdy na pół drogi na gościńcu przed karczemką zobaczyliśmy siedzącego Aureliana. Chciano go zabrać gwałtem. Widząc nas, schronił się do izby. Hrabia Filip wpadł tam za nim. Jak się późniéj okazało, kobiéta która przypadkiem znalazła się w willi, artystka owa Polka... leżała w téj karczemce chora.
— Hrabina Filipowa! — przerwała mimowolnie Liza.
— A, więc to była hrabina? — zawołał Fernando — o tém nie wiedziałem... Teraz jest-to dla mnie zrozumialszém... Na widok wchodzącego Fi-